czwartek, 5 maja 2016

30 kwietnia 2016 r. Wyprawa Żary - Łęknica - Gubin

Na sobotni wypad do Parku Mużakowskiego zdecydowałem się pod wpływem rowerzystów z Klubu Turystyki Rowerowej "SIGMA" z Poznania, których spotkałem w piątek na zielonogórskim deptaku. Chwilę rozmawialiśmy, zrobiłem kilka zdjęć i po powrocie do domu wiedziałem, że w sobotę rano wyjeżdżam pociągiem do Żar, a następnie już rowerem do Łęknicy.

Grupa SIGMA z Poznania

Bilet na pociąg i przewóz roweru kupiłem bez problemów przez internet. Rano stawiłem się na dworcu PKP i o dziwo, pociąg już na mnie czekał ;) Wsiadłem do wagonu, w którym można przewozić rowery (pasem przypina się rower do ściany). Po chwili do wagonu wsiedli dwaj rowerzyści z Rzepina, którzy zaplanowali sobie wypad na górki (pociąg był relacji Zielona Góra - Jelenia Góra). Godzinna podróż (godz. 7.35-8.33) do Żar minęła bardzo szybko na rozmowach o sprawach rowerowych i rodzinnych (wszyscy byliśmy w podobnym wieku).  Gdy wysiadałem w Żarach, do wagonu wsiadło kilku kolejnych rowerzystów udających się z pewnością "w górki". Wyjazd z dworca w Żarach nie jest zbyt przyjazny dla rowerzystów, szczególnie z rowerem obładowanym sakwami i workiem na bagażniku. Dużo schodów i brak zjazdu (podjazdu) sprawia, że nie jest łatwo.

Dokładna mapa trasa Żary - Łęknica

Po wyjściu z dworca zaczęła się prawdziwa wyprawa. W czasie przejazdu do Łęknicy, w miejscowości Lipinki Łużyckie po raz kolejny kupiłem zeszyt, żeby zapisywać wspomnienia z wyprawy. Droga z Żar do Łęknicy była monotonna, bez większych atrakcji, lasy, pola, trochę wiosek.

Wiadukt kolejowy przed Lipinkami Łużyckimi
 W punkcie It w Łęknicy, kupiłem mapę parku, kilka widokówek i przybiłem do Książeczki Wycieczek Turystycznych pieczątkę z potwierdzeniem, że tutaj dotarłem. W parku, o tej godzinie (około 10.30) nie było zbyty dużo ludzi. Parę osób spacerowało, było także kilku rowerzystów. Gdy fotografowałem wiadukt, zauważyłem zbliżająca się grupę  z Poznania, która stała się dzień wcześnie bodźcem do wyruszenia do Łęknicy. Nasze drogi przecięły się kilka razy i w końcu postanowiłem przyłączyć się do Nich i wspólnie zwiedzać park, tym bardziej, że grupę prowadził Przewodnik.  Po wjechaniu na niemiecką stronę i odwiedzeniu pałacu, pożegnałem się i wyruszyłam w dalszą drogę do Gubina.


Tym razem jechałem Trasą Rowerową Odra-Nysa po niemieckiej stronie Nysy Łużyckiej, która usytuowana jest w większości po wale przeciwpowodziowym. Większość szlaku prowadzi daleko "od cywilizacji", a do miejscowości prowadzą wyznaczone i oznakowane drogi rowerowe. Droga jest używana nie tylko przez rowerzystów, ale spotykałem osoby spacerujące i jeżdżące na rolkach. Często spotkać można miejsca do odpoczynku, zadaszone wiaty z ławeczkami i stołami. Ogólnie droga jest dosyć monotonna, z prawej strony Nysa Łużycka, z lewej pola, lasy. Czasami w oddali jakaś miejscowość.

Do Gubina przyjechałem po 16.00 i udałem się od razu do "Chinczyka", w którym kiedyś często jadłem, gdy byłem w trasie samochodem. Ku mojemu zdziwieniu, budka stała jak dawniej, kolory te same, ale teraz nazywa się "Bar Mleczny" i nie ma już kuchni azjatyckiej, a dania polskie ;) Nie wiem, czy zawsze tam tak obsługują klientów, ale otrzymałem solidny talerz gęstej, bardzo pysznej i bardzo dobrej zupy pieczarkowej (cena 5 zł).  Po zrobieniu zakupów wyruszyłem w ostatni etap podróży Gubin - Kosarzyn, gdzie przenocowałem w ośrodku OAZA. Wynająłem domek, chociaż początkowo miałem zamiar spędzić noc w nowym namiocie Korsyka III. Namiot rozstawiłem, żeby sprawdzić, czy zmieści się do przedsionka mój rower. Próby wypadły pomyślnie, rower wchodzi w całości do przedsionka, który można zamknąć na suwaki od środka. W przedsionku jest także miejsce na swobodne wchodzenie  i wychodzenie z namiotu. Po 20.00 byłem już w łóżku...

Trasa 124 km

Położenie OAZY

1 komentarz:

  1. bardzo fajnie opisany wyjazd! aż chce się wkoczyć na rower :)
    Jana

    OdpowiedzUsuń