niedziela, 15 maja 2016

15.05.2016 Zielona Góra - Krzywa - Zielona Góra

15.05.2016 Zielona Góra - Krzywa - Zielona Góra. Wyprawa z Lubuszanami 73

Był to pierwszy wyjazd z Lubuszanami, którego byłem pomysłodawcą i organizatorem. Tradycyjnie spotkaliśmy się o 10.00 na pl. Bohaterów. Niestety, pogoda nie zachęcał do wyjazdu i ostatecznie na wycieczkę pojechało 7 osób. Ulicami miasta pojechaliśmy na ul. Botaniczna, dalej do Ochli, później w Niwiskach skręciliśmy na drogę nr 290 i dojechaliśmy do Kaczenic. Przed miejscowością zajechaliśmy na cmentarz, gdzie znajdują się stare, poniemieckie nagrobki. Zrobiliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej.



 Za miejscowością, na zakręcie w prawo, wjechaliśmy w las, przy kamieniu z napisem „BIAŁA”. W lesie, pomimo, że droga była piaszczysta nie było problemów z jazdą. Wszyscy przejechali bez większych problemów. Po około 2 km, dojechaliśmy do miejscowości Klępina, gdzie niestety, przez większość wioski prowadzi droga brukowana. Widać, że mieszkańcy często korzystają z rowerów, gdyż obok drogi prowadzi wyjeżdżona w trawie „ścieżka rowerowa”. Na krzyżówce skręciliśmy w prawo i po 2 km dojechaliśmy do drogi nr 27. Zazwyczaj staram się nie jeździć drogą o takim natężeniu ruchu samochodowego, ale w niedzielę, ruch był mniejszy i dosyć szybko przejechaliśmy do części Nowogrodu Bobrzańskiego położonego na dole,  za Bobrem. Zatrzymaliśmy się chwilę, żeby odpocząć. Po chwili zobaczyliśmy transport samochodów ciężarowych Armii USA, zabezpieczanych przez samochody Żandarmerii Wojskowej.


Pojazdy USA spotkane w Nowogrodzie Bobrzańskim

 Nasz postój przedłużył się o kilka minut, gdyż było widać, że w Krzywej, celu naszej wyprawy pada intensywnie deszcz. Nasze przypuszczenia potwierdził przez telefon mój znajomy, który mieszka w tej miejscowości. Gdy już było widać, że chmura deszczowa odeszła od Krzywej, ruszyliśmy w dalszą podróż. Zostało nam do celu około 5 km. Droga do Krzywej wiedzie przez las. Po drodze mijamy magazyny wojskowe mieszczące się w środku lasu. Kiedyś stało tam dużo sprzętu wycofanego z armii, teraz teren jest uporządkowany i czysty. Jadąc dalej mijamy widoczny w oddali Jaz w Krzywańcu. W tym miejscu Bóbr dzieli się na „rzekę właściwą” z korytem naturalnym, oraz na Kanał Dychowski, sztucznie wybudowany i doprowadzający wodę do elektrowni wodnej w Dychowie. Liczący ponad 20 km kanał, został wybudowany w latach 30, XX wieku. Dojeżdżamy do drogowskazu „Krzywa 1”, skręcamy w prawo i przez most na kanale wjeżdżamy do Krzywej, gdzie na końcu miejscowości czeka już na nas mój kolega Sylwek, który przygotował drewno na ognisko. Spotkanie odbywa się na ogrodzonym placu, z wiatą, ławeczkami, miejscem zabaw dla dzieci i miejscem na ognisko. Pogoda na razie nam dopisuje, czasami wychodzi słońce, trochę wieje, ale atmosfera przy ognisku jest gorąca. Pieczemy kiełbaski, Tomek piecze karkówkę, rozmawiamy na tematy rowerowe, Sylwek opowiada o historii kanału i o najbliższej okolicy. Po 14.30, gdy mieliśmy wyjechać z Krzywej zaczął padać deszcz, więc schowaliśmy się pod wiatę. Obserwując niebo przesiedzieliśmy pod wiatą do 15.00, gdy rozchmurzyło się, mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną. Po pożegnaniu się z Sylwkiem ruszyliśmy drogą wzdłuż Kanału Dychowskiego. Początkowo wiedzie ona za wałem, ale później wjeżdża się między wał, a kanał i widać wodę. Podróż staje się przyjemniejsza. 


Kanał Dychowski


 Most z dziurą

Po około 5 km dojechaliśmy do uszkodzonego mostu, który prowadzi przez kanał. Most jest zamknięty dla ruchu samochodowego, ale pieszy czy rowerzysta może po nim przejeść bez obaw i problemów. Wjechaliśmy do miejscowości Łagoda, gdzie na początku wsi przywitał nas dorodny i sprawiający wrażenie silnego baran, z wielkimi kręconymi rogami. Niestety, postawa nie odzwierciedlała  jego charakteru, na widok grupy rowerzystów i ich aparatów po prostu „dał nogę”. Uciekał, aż się za nim kurzyło. Przy okazji obszczekały nas psy z sąsiedniej posesji, tak że wszyscy mieszkańcy wylegli, zobaczyć co się dzieje. Po sesji fotograficznej z baranem ruszyliśmy dalej już bez przeszkód przez miejscowości Wysoka i Sterków do Bogaczowa. Po drodze jeszcze porządnie nas wytrzęsło na „kocich łbach”, które nie były naprawiane od wojny, więc ich stan jest daleki od ideału. W Bogaczowie na krzyżówce pojechaliśmy prosto, w stronę miejscowości Krzewiny. Na końcu Bogaczowa, przed przejazdem kolejowym skręciliśmy w lewo i drogą leśną udaliśmy się do miejscowości Koźla. Droga przez pola i las jest w bardzo dobrym stanie i można ją bez problemów pokonać rowerem, a nawet samochodem. Pod koniec tej drogi zobaczyliśmy, że z lewej strony idzie w naszym kierunku ciężka, granatowa chmura, która nie wróżyła nic dobrego. Po dojechaniu do Koźli część grupy pojechała dalej, a ja z pozostałymi schowałem się pod daszkiem w sklepie. Była to bardzo dobra decyzja, gdyż już po chwili runął z nieba początkowo deszcz, a później grad. Niewielki w rozmiarze, ale bardzo intensywny. W czasie ulewy i po niej zrobiliśmy zdjęcia.

 


 Z granatowej chmury lunął deszcz z gradem. Ulewa nie popsuła nam humorów.
 
Mój rower i sakwy pierwszy raz w "prawdziwym deszczu" i obsypane gradem

Niebo nad Koźlą

 Po deszczu okazało się, że pozostali, który ruszyli do przodu schowali się na przystanku autobusowym i także nie zmokli. Razem pojechaliśmy do Letnicy, gdzie dogoniły na kolejne chmury z deszczem. Tym razem przeczekaliśmy ulewę pod wiatą obok pięknej fontanny. Fontanna wyłożona jest kolorowymi płytkami ceramicznymi i przyciąga z daleka wzrok. Przymusowy postój zatrzymał nas na 15-20 minut. Deszcz ustał, a my ruszyliśmy w drogę pod dłuuugą górkę. Zawsze sobie myślę zdobywając takie podjazdy, że na szczycie zaczyna się zjazd i tak było i tym razem. Zjazd trwa o wiele krócej, ale dostarcza emocji, których nie ma w czasie jazdy po prostej drodze. Na pełnym gazie wjechaliśmy do Buchałowa. Na końcu wsi czekała na nas ostatnia „żywa atrakcja” tego wyjazdu. Stadko 5 kóz, para dorosłych i trójka młodych koźląt. W przeciwieństwie do dużego barana, kozy nie uciekały. Co prawda dorosłe były uwiązane, ale młode dokazywały jak te z opowieści „gdyby kózka nie skakała…”.



Po krótkiej sesji ruszyliśmy do miejscowości Słone, a na skrzyżowaniu z drogą nr 27 część grupy pojechała obwodnicą w stronę al. Wojska Polskiego, ja i dwie osoby pojechaliśmy przez Wilkanowo do Zielonej Góry. Czekał nas jeszcze podjazd rozpoczynający się na wysokości ogródków działkowych, ale znowu na szycie jest z górki i już na luzie dojechaliśmy do ul. Łużyckiej. Na skrzyżowaniu ul. Łużyckiej i Zachodniej rozstaliśmy się. Miałem do przejechania jeszcze 1 km, który pokonałem w kilka minut.
Sylwkowi bardzo dziękuję za przygotowanie drewna na ognisko, miłą atmosferę i opowieści o Bóbrze i historii okolicy. Dziękuję wszystkim Uczestnikom mojej pierwszej wycieczki za udział i za to, że nauczyłem się sporo, o planowaniu trasy i patrzeniu w chmury, po to żeby nie zmoknąć, jeżeli nie ma takiej potrzeby ;) 

Trasa: 75 km

Już planuję kolejną, ciekawą wycieczkę... szczegóły wkrótce. 


4 komentarze:

  1. Wycieczka z Tobą, była prawdziwą przyjemnością.
    Doceniam precyzje planowania, cierpliwość i tempo turystyczne.
    Polecam się na przyszłość.
    pozdrawiam
    Agnieszka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaplanowałem nawet, dla urozmaicenia opady gradu, żeby podróż nie była monotonna ;) Pozdrawiam, Artur

      Usuń
    2. A ja dziękuję z cierpliwość i wsparcie. Dzięki temu mogłam uczestniczyć we wspaniałej wycieczce. Henia

      Usuń
    3. Artur, zamieściłam Twoją relację na stronie Lubuszan. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. Henia

      Usuń