Na sobotni wypad do Parku Mużakowskiego zdecydowałem się pod wpływem rowerzystów z Klubu Turystyki Rowerowej "SIGMA" z Poznania, których spotkałem w piątek na zielonogórskim deptaku. Chwilę rozmawialiśmy, zrobiłem kilka zdjęć i po powrocie do domu wiedziałem, że w sobotę rano wyjeżdżam pociągiem do Żar, a następnie już rowerem do Łęknicy.
Grupa SIGMA z Poznania
Bilet na pociąg i przewóz roweru kupiłem bez problemów przez internet. Rano stawiłem się na dworcu PKP i o dziwo, pociąg już na mnie czekał ;) Wsiadłem do wagonu, w którym można przewozić rowery (pasem przypina się rower do ściany). Po chwili do wagonu wsiedli dwaj rowerzyści z Rzepina, którzy zaplanowali sobie wypad na górki (pociąg był relacji Zielona Góra - Jelenia Góra). Godzinna podróż (godz. 7.35-8.33) do Żar minęła bardzo szybko na rozmowach o sprawach rowerowych i rodzinnych (wszyscy byliśmy w podobnym wieku). Gdy wysiadałem w Żarach, do wagonu wsiadło kilku kolejnych rowerzystów udających się z pewnością "w górki". Wyjazd z dworca w Żarach nie jest zbyt przyjazny dla rowerzystów, szczególnie z rowerem obładowanym sakwami i workiem na bagażniku. Dużo schodów i brak zjazdu (podjazdu) sprawia, że nie jest łatwo.
Wiadukt kolejowy przed Lipinkami Łużyckimi
Tym razem jechałem Trasą Rowerową Odra-Nysa po niemieckiej stronie Nysy Łużyckiej, która usytuowana jest w większości po wale przeciwpowodziowym. Większość szlaku prowadzi daleko "od cywilizacji", a do miejscowości prowadzą wyznaczone i oznakowane drogi rowerowe. Droga jest używana nie tylko przez rowerzystów, ale spotykałem osoby spacerujące i jeżdżące na rolkach. Często spotkać można miejsca do odpoczynku, zadaszone wiaty z ławeczkami i stołami. Ogólnie droga jest dosyć monotonna, z prawej strony Nysa Łużycka, z lewej pola, lasy. Czasami w oddali jakaś miejscowość.
Do Gubina przyjechałem po 16.00 i udałem się od razu do "Chinczyka", w którym kiedyś często jadłem, gdy byłem w trasie samochodem. Ku mojemu zdziwieniu, budka stała jak dawniej, kolory te same, ale teraz nazywa się "Bar Mleczny" i nie ma już kuchni azjatyckiej, a dania polskie ;) Nie wiem, czy zawsze tam tak obsługują klientów, ale otrzymałem solidny talerz gęstej, bardzo pysznej i bardzo dobrej zupy pieczarkowej (cena 5 zł). Po zrobieniu zakupów wyruszyłem w ostatni etap podróży Gubin - Kosarzyn, gdzie przenocowałem w ośrodku OAZA. Wynająłem domek, chociaż początkowo miałem zamiar spędzić noc w nowym namiocie Korsyka III. Namiot rozstawiłem, żeby sprawdzić, czy zmieści się do przedsionka mój rower. Próby wypadły pomyślnie, rower wchodzi w całości do przedsionka, który można zamknąć na suwaki od środka. W przedsionku jest także miejsce na swobodne wchodzenie i wychodzenie z namiotu. Po 20.00 byłem już w łóżku...
Trasa 124 km
Położenie OAZY
bardzo fajnie opisany wyjazd! aż chce się wkoczyć na rower :)
OdpowiedzUsuńJana